wtorek, 19 grudnia 2017

Snajperzy i paranormalny incydent

Choć motywem przewodnim bloga jest UFO i tematy z tym związane, to tym razem chciałbym zrobić mały wyjątek i poruszyć temat bardziej związany z tzw. bytami czy też duszami osób zmarłych.



Otóż z racji, iż tematyka militarna jest bliska memu sercu, a traf chciał, że niedawno przeczytałem książkę, będącą swoistym pamiętnikiem jednego z byłych już snajperów pewnej jednostki wojskowej, natknąłem się na unikalny opis zdarzenia, które przytrafiło się parze snajperów podczas patrolu przy wschodniej granicy Polski. 

Profesja snajpera polega w dużej mierze na długotrwałym przebywaniu w terenach odludnych, zazwyczaj w parze z drugim snajperem. Czasem takie akcje trwają nawet do kilkunastu dni, a jak wiadomo, podczas takiego obcowania z dziką przyrodą z dala od cywilizacji, nasze zmysły wyostrzają się, czasem mogą też płatać nam figle -  odgłosy natury mogą dostarczyć pewnego rodzaju złudzeń, np. słuchowych. Ale może trafić się też tak, że człowiek zwyczajnie natknie się na coś nieznanego, co wymyka się tradycyjnym wyjaśnieniom. Tak też było w tym przypadku.
Aby wprowadzić czytelników w wątek - jak już wcześniej napisałem dwóch snajperów było na patrolu przy wschodniej granicy z zadaniem obserwacji jej oraz nielegalnych imigrantów ją przekraczających. Od siebie dodam, że tego rodzaju opis zdarzenia z ust snajperów, jest czymś w naszym kraju unikalnym i szczególnie cennym.
Umieszczam celowo większy fragment tekstu, aby mogli Państwo poczuć atmosferę tamtej chwili.


 



 



 

Myślę, że możemy pokusić się o wysunięcie hipotezy, iż kiedyś w opisywanym rejonie zmarła matka z dzieckiem. Prawdopodobnie razem z jakąś grupą przekroczyła nielegalnie granicę, po czym zgubiła się i być może z chłodu oraz wycieńczenia dokonała wraz z dzieckiem żywota.

Fragment pochodzi z książki "Krew snajperów" Karol Soyka i Krzysztof Kotowski











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz